Czy jest coś lepszego niż słuchanie muzyki? Jest kilka dziewczyn, na których patrzenie może być do tego porównywalne. Jest wiele miejsc na ziemi, w których przebywanie z pewnością też jest równie fascynujące co doświadczanie melodii. Grałem również w kilka gier i przeczytałem kilka książek, po których długo nie mogłem dojść do siebie, tak byłem nimi oczarowany. No i jest jeszcze zielona herbata z owocem pigwy oraz orzechy laskowe. Czyli może słuchanie muzyki wcale nie jest absolutnym numerem jeden. Ale tą czynność zawsze można połączyć z innymi. I niepodważalnie najcudowniejszą rzeczą na świecie jest kombinacja radio+samochód. Co jak co, ale delikatnie przebijający się ryk silnika przez muzykę najzwyczajniej potęguje doznania płynące ze słuchania. Puszczasz swoje ulubione utwory, dajesz gaz do samej podłogi i znajdujesz się w stanie Nirwany. Oczywiście nie w moim Punto, bo do niego to tylko muzyka poważna pasuje (nie mam nic przeciwko muzyce poważnej, ale niech ona lepiej pozostanie w domu). No bo jak tu niby słuchać czegoś żwawszego, gdy jadąc ma się przed sobą jedynie tyłek jakiegoś ślimaka. Na szczęście rodzice mają lepsze samochody, więc im zabieram.
Jak rozmawiałem z moim bratem ciotecznym to on też stwierdził, że prowadząc samochód w kierunku zachodzącego słońca, z Guns&Roses w tle, miał najzwyczajniej ochotę zatrzymać czas. Na zawsze. Chwilo trwaj. I tyle. Zacząłem się zastanawiać skąd się biorą te emocje w takich okolicznościach. Może gdzieś w naszej podświadomości mamy zakodowane, że ruch to zmiany. A gdy słuchamy ulubionych kawałków to te zmiany wydają się zmianami na lepsze. Towarzyszy nam przekonanie, że uciekamy od problemów już na amen i zmierzamy do innego wymiaru, gdzie z otwartymi rękami czeka na nas szczęście. Iluzja, bo iluzja, ale jaka piękna. A może po prostu jest to efekt synergiczny wynikający z połączenia dwóch przyjemnych czynności. Nie wiem, ale cieszę się, że człowiek tworzy muzykę i samochody.
Zdecydowanie istnieje muzyka stworzona do jazdy - nawet, jeśli twórca tego efektu nie zakładał. W ogóle muzyka dopasowuje się do sytuacji, w sensie takim, że do każdej sytuacji jakaś muzyka pasuje. Wspaniała sprawa!
OdpowiedzUsuńRotek! Obrazimy się.
OdpowiedzUsuńJa tu wzbraniam się rękami i nogami przed robieniem prawa jazdy, bo prawa od lewa nie odróżniam i zagapiam się ciągle w zamyśleniu, a Ty mi takie notki dodajesz! No co to ma być :D
Desperate Househusband
OdpowiedzUsuńNiewytłumaczalnie fenomenalna sprawa wręcz :)
Patko
Ja też długo się wzbraniałem przed prawem jazdy, zrobiłem je dopiero na studiach. I muszę przyznać, że było warto. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Wciąż słabo jeżdzę, a jakoś egzamin zdałem :) A jak coś to mogę Ci pożyczyć moje Punto, żebyś poćwiczyła :D
Nie ma się co spieszyć :-)
OdpowiedzUsuńJa się prawka dorobiłem dość późno - do porodu żonę wiozłem jeszcze bez uprawnień :-) na szczęście mieliśmy blisko...
Mnie do Punto pasują piosenki domowego przedszkola;)
OdpowiedzUsuńUwielbniam szybka jazę samochodem, byle obok kierowcy. Z muzyka faktycznie doznania sie potęgują.
Desperate Househusband
OdpowiedzUsuńNie ma się co spieszyć masz rację, ale jeżeli weźmiesz się za to wtedy, kiedy nie jest Ci jeszcze potrzebne to mniejsza presja i mniejszy stres :)
Magdo
Tylko czekać, aż ktoś wyda składankę z domowego przedszkola i umieści Punto na okładce :D Ale zupełnie się zgadzam, Punto jest takie serdeczne, to naprawdę fajne autko :)
Hmm, jako pasażer to... to nie to, koniecznie muszę prowadzić, żeby poczuć ten odlot ;)
Dobrze, więc jeśli kiedyś podejmę się tego strasznego zadania wpadnę do Ciebie po szaleńcze Punto ^^ już się boję.
OdpowiedzUsuń