środa, 27 kwietnia 2011

Wspieram Facebooka

   Och, strasznie mnie poniosło i zamontowałem na blogu wtyczkę socjalną z Facebooka (tam gdzieś po prawej stronie). Nie wiem jak to działa, do czego służy, nie wiem też po co to zrobiłem, więc mnie nie pytajcie. Wiem natomiast, że za każdym razem, gdy klikniecie „łapkę do góry” to gdzieś na świecie ktoś się uśmiechnie! A konkretnie ja ( tzn. tak mi się wydaje, bo nikt jeszcze nie kliknął tego, więc tak naprawdę to nie wiem). Nie no żartowałem. Tak naprawdę to za każdym razem, gdy klikniecie „łapkę do góry” zjadam jedną kostkę czekolady, co bardzo raduje moją mamę, gdyż ona by chciała, żebym przytył. Także zróbcie to dla mojej mamy. Oczywiście jeśli nie jesteście w nastroju do klikania to nie klikajcie. Ale to wasze sumienie, nie moje!
   *Jeżeli podejmiecie się trudu kliknięcia w łapkę, to musicie się dodatkowo liczyć z przykrymi konsekwencjami w postaci powiadomień na Facebooku, że właśnie na Plantacji Farmazonów pojawiła się nowa bzdura. No ale przynajmniej będziecie mieć wdzięczność mojej mamy. Wybór jest wasz.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Pod skrzydłami algorytmów

   Każda minuta zainwestowana w zaplanowanie dnia przynosi jakieś 19,612 minut zaoszczędzonego czasu. To trochę tak jakbyście zasadzili ziarenko sekundy, po czym zebrali plon w postaci dorodnej, soczystej minuty. Umiejętność zarządzania własnym czasem to jedna z największych kompetencji ludzi sukcesu. Mogłoby się wydawać, że nie jest to żadne wyzwanie, żeby wyznaczyć sobie zadania do zrobienia, wepchnąć je w jakieś ramy czasowe, a następnie twardo egzekwować. A jednak zaprojektowanie dobrego planu wcale nie należy do prostych czynności. Bo trzeba to zrobić tak, aby osiągnąć najwyższą wartość na wykresie funkcji efektywności i spodziewanych profitów płynących z wykonywanych zadań. Taki Fayol, jeden z twórców naukowego podejścia do zarządzania, przed pójściem na spacer bardzo precyzyjnie wytyczał sobie ścieżkę podróży, kierując się maksymalizacją korzyści z niego wynikających, bo chciał, żeby spacer jak najlepiej spełnił swoją funkcję. Ciekawe czy gość miał przyjaciół? Ale jedno jest pewne. Gość odniósł sukces. 

czwartek, 21 kwietnia 2011

Być niejadalnym - oto jest marzenie.



   Wiele osób na świecie jest oburzonych przerabianiem zwierzęcej sierści na ekskluzywną odzież. Gdy jakaś dama pojawi się na ulicy w dostojnie wyglądającym futrze to musi się liczyć z tym, że zostanie jej przypięta metka „bezdusznej pogromczyni Bogu ducha winnych stworzonek”, która dla zabawy wkłada koty do mikrofalówki, traktuje paralizatorem chomiki oraz głodzi króliki po czym rzuca im sztuczną marchewkę z jakiegoś twardego materiału. Dlatego momentalnie zostanie obrzucona karcącymi spojrzeniami obrońców praw zwierząt, których na takie futro niestety nie stać. Żeby było jasne, wcale mi się nie podoba zabijanie futrzaków tylko po to, żeby ktoś później mógł podkreślić swoją pozycję społeczną poprzez wyrafinowane odzienie. Ale pójdźcie do kurnika i poopowiadajcie tamtejszym kurom o problemach takich powiedzmy norek. Wygdakają was.
   Nowoczesne kurniki to najzwyklejsza fabryka jajek. Kury są tak ciasno upakowane, że nawet nie mogą się obrócić. Jak wiadomo brak minimalnej przestrzeni do życia rodzi agresję, więc kury atakują się nawzajem. Pomysłowy człowiek, żeby nie dopuścić do tego aby kury się powygryzały (bo to by oznaczało tylko straty finansowe), najzwyczajniej obcina im dzioby. W ogóle życie zwierząt hodowlanych, które później trafiają na nasze stoły to najgorszy z możliwych koszmarów. Bo obawiam się, że chów tradycyjny, w którym zwierzęta hodowane są na świeżym powietrzu ze wszystkimi tego zaletami, stosowany jest już tylko w FarmVille.
   W związku z tym jakaś tam garstka osób postanowiła zostać weganami. Trąbi się o tym, że to takie zdrowe, że jest to dieta wolna od nasyconych kwasów tłuszczowych, że daje masę energii i w ogóle sprawia, że Twoje życie staje się szczęśliwe, a wszystkie psy na Twój widok zaczynają machać ogonem. Ale to stek głupot. Człowiek jest wszystkożercą. Jeżeli, ktoś naprawdę bardzo chce się przerzucić tylko na roślinki, to musi posilać się soją, która jest jedyną rośliną zawierającą pełnowartościowe białko. Ale tu jest problem, bo soja jest rośliną, która najczęściej jest poddawana modyfikacji genetycznej. A żywność modyfikowana genetycznie to kolejny temat kontrowersyjny dla Eko-ludzi. Poza tym pojawiły się doniesienia, że soja zmniejsza produkcję testosteronu, co może zniechęcić płeć brzydką do jej spożywania..
   Tak więc trzeba się pogodzić z tym, że zwierzęta umierały, umierają i będą umierać po to żeby było nam dobrze. Tak zorganizowany jest świat, więc nie to jest problemem. Problemem jest brak humanitarnego podejścia do ich hodowania i uśmiercania, wywołany ciągłym dążeniem przedsiębiorców do zwiększania zysków. Z drugiej strony, gdyby nie produkcja masowa, cena jedzenia byłaby dla wielu osób nie do zaakceptowania. Niestety tkwimy nieco w matni.

sobota, 16 kwietnia 2011

Ziewa


   Nawet nie wiecie jak ciężkie życie mają śpiochy. Z jakiś legendach gminnych słyszałem, że kto rano wstaje temu Pan Bóg daje. No ok, ale co to jest to rano? Chyba jeszcze nigdy go nie doświadczyłem.
Marzy mi się tylko, żeby pewnego dnia się obudzić z uśmiechem na twarzy i dostać obiad do łóżka.
I jeszcze koniecznie pamiętać co mi się przyśniło!

czwartek, 14 kwietnia 2011

Bo w kredkach tkwi moc

    Jestem sążniście zaskoczony faktem, że nie narzekałem już od kilku postów. Jest to sytuacja zbójnicko niedorzeczna, dlatego spieszę nadrobić zaległości. No bo nienarzekający Rotek jest zjawiskiem równie często spotykanym co nosorożec tańczący salsę. Albo wręcz polityk mówiący prawdę.
   No więc, przeglądając różne kolorowe gazetki o tematyce psychologicznej co chwila natrafiam na jakieś ilustracje, które swoją pomysłowością i głębią przesłania wprawiają mnie w osłupienie. Mnogość aluzji i metafor uchwyconych przy pomocy kresek po prostu budzi respekt. To niesamowite, że na małym kawałku papieru można zawrzeć tak wielką ilość informacji. Bo jak wiadomo obraz wyraża więcej niż tysiąc Raffaello. Z kolei Raffaello wyraża więcej niż tysiąc słów. Po zastosowaniu wielu algorytmów matematycznych przy pomocy skomplikowanych narzędzi można wyliczyć, że w takim razie obraz wyraża więcej niż naprawdę dużo*  słów.  Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że ja sam jestem kaleką plastycznym. Autentycznie przerasta mnie narysowanie czegokolwiek co składa się z więcej niż trzech linii. Na mój widok chowają się ołówki. Z kredkami w ręku wyglądam jak predator w stroju króliczka Playboya. No po prostu wszelkie przybory plastyczne pasują do mnie jak ekstrakt ze skunksa do perfum Armaniego. I bardzo mnie to boli, bo nie mogę znieść faktu, że tracę tak wspaniałą możliwość wypuszczenia swoich myśli na światło dzienne. Yepa, od razu mi lepiej jak się wyżaliłem.
*W przybliżeniu będzie to w cholerę.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Rysią przed siebie.

   Czy jest coś lepszego niż słuchanie muzyki? Jest kilka dziewczyn, na których patrzenie może być do tego porównywalne. Jest wiele miejsc na ziemi, w których przebywanie z pewnością też jest równie fascynujące co doświadczanie melodii. Grałem również w kilka gier i przeczytałem kilka książek, po których długo nie mogłem dojść do siebie, tak byłem nimi oczarowany. No i jest jeszcze zielona herbata z owocem pigwy oraz orzechy laskowe. Czyli może słuchanie muzyki wcale nie jest absolutnym numerem jeden. Ale tą czynność zawsze można połączyć z innymi. I niepodważalnie najcudowniejszą rzeczą na świecie jest kombinacja radio+samochód. Co jak co, ale delikatnie przebijający się ryk silnika przez muzykę najzwyczajniej potęguje doznania płynące ze słuchania. Puszczasz swoje ulubione utwory, dajesz gaz do samej podłogi i znajdujesz się w stanie Nirwany. Oczywiście nie w moim Punto, bo do niego to tylko muzyka poważna pasuje (nie mam nic przeciwko muzyce poważnej, ale niech ona lepiej pozostanie w domu). No bo jak tu niby słuchać czegoś żwawszego, gdy jadąc ma się przed sobą jedynie tyłek jakiegoś ślimaka. Na szczęście rodzice mają lepsze samochody, więc im zabieram.
   Jak rozmawiałem z moim bratem ciotecznym to on też stwierdził, że prowadząc samochód w kierunku zachodzącego słońca, z Guns&Roses w tle, miał najzwyczajniej ochotę zatrzymać czas. Na zawsze. Chwilo trwaj. I tyle. Zacząłem się zastanawiać skąd się biorą te emocje w takich okolicznościach. Może gdzieś w naszej podświadomości mamy zakodowane, że ruch to zmiany. A gdy słuchamy ulubionych kawałków to te zmiany wydają się zmianami na lepsze. Towarzyszy nam przekonanie, że uciekamy od problemów już na amen i zmierzamy do innego wymiaru, gdzie z otwartymi rękami czeka na nas szczęście. Iluzja, bo iluzja, ale jaka piękna. A może po prostu jest to efekt synergiczny wynikający z połączenia dwóch przyjemnych czynności. Nie wiem, ale cieszę się, że człowiek tworzy muzykę i samochody.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...