niedziela, 21 listopada 2010

I przyszła. A imię jej będzie Buba.


   Uwaga! Poniższy materiał zawiera treści nawołujące do agresji i zawiera bardziej niż śladowe ilości rasizmu i nietolerancji wobec kotów. Skrajnym wielbicielom tego gatunku o słabszych nerwach nie zaleca się lektury poniższego tekstu.

   Minął już jakiś czas od kiedy czarny, nieogarnięty zwierz w pudełku, prześmiewczo zwany kotem, przekroczył próg naszego domu. Po wielu nieprzespanych nocach i wielu dyskusjach, po miejmy nadzieję udanej próbie oszacowania płci, owo coś zostało ochrzczone imieniem Buba(bzdurne imię moim zdaniem, nawet jak na kota…). Buba okazała się być niezwykle uzdolnioną kotką, swoją intuicją przerastająca nawet starszyznę wśród delfinów. W błyskawicznym tempie nauczyła się gdzie jest miska, jak używać pazurów oraz że spanie to najlepszy sposób na spędzenie dnia.
   Dzisiaj już nikt nie ma wątpliwości, że Buba jest dzika, bo niemal natychmiastowo pojawiły się u niej objawy ADHD. Wszyscy żyjemy sterroryzowani. Po powrocie każdy z nas próbuje bezszelestnie, starając się nie obudzić Buby, dostać się do swojego pokoju poczym zamknąć na trzy spusty i modlić się, że Buba nie wyważy drzwi. Zdarza się, że głodujemy przez parę dni, jeżeli Buba okupuje lodówkę. Jako że w takim razie jestem odizolowany od świata mam dużo czasu do myślenia. Dzięki temu po dogłębnej analizie postawiłem diagnozę. Buba cierpi na schizofrenię. Albo wciąga za dużo kocimiętki. W każdym razie ubzdurała sobie, że wszystko dosłownie wszystko czy rusza się czy nie, jest gotowe w każdej chwili ją zaatakować. W związku z tym, że wyznaje zasadę, że najlepszą formą obrony jest atak, stała się największym agresorem XXI wieku. Implikuje to nie tylko niebezpieczeństwo dla nas, ale również dla niej samej, gdy z całym impetem rzuca się na nogę od stołu. Inna teoria jest taka, że jest to po prostu wcielenie Hannibala Lectera.
   Już myślałem nawet, żeby skorzystać z usług psa-porywacza albo nawet zabrać Bubę na spacer do Wólki Kosowskiej czy jakiegoś innego Chinatown. Mama jednak wpadła na inny pomysł. Pomysł ciężkiego kalibru. I tak oto złożył nam wizytę w domu Pogromca Kotów i przyciął Bubie pazury. No i jak zwykła mnie ta kocia wkurzać to tak teraz mi się jej żal zrobiło. Bo widzicie kot bez pazurów to już nie kot. Bliżej mu do foki albo kakadu. Uważam, że to najbardziej uwłaczająca rzecz jaka mogła Bubę spotkać. Każdy z nas chyba miał kiedyś podcięte skrzydła, nie? Bubie przynajmniej pazury odrosną, mi skrzydła nie, ale tak czy inaczej łączę się z nią w bólu. Nigdy nie zapomnę tego spojrzenia jak Buba chciała się mi wdrapać po ciuchach na szyję, gdy robiłem se Tosta. Tym razem jej próba zwyczajnie zakończyła się fiaskiem. I tak siedzi i się lampi na mnie, a w jej oczach maluje się niezrozumienie, co właściwie się stało? Bo przecież jak dotąd wdrapywanie się to była bułka z masłem. Nie wiem jak ona sobie z tym poradzi, chyba niezbędna okaże się wizyta u kociego psychologa. Tak czy inaczej niedługo pazury jej odrosną i znowu będziemy żyć w strachu i niepewności o jutrzejszy dzień.
PS. Ten głupi kot mnie ciągle śledzi! A jak się odwracam to jej mina mówi „Nie śledzę cię, po prostu szłam w tym samym kierunku. Zbieg okoliczności, jesteś przewrażliwiony. Nerwosol?”. Ale po oczach widzę, że patrzy na mnie jak na mysz… Rany mam nadzieję, że nie przeczyta tego posta, bo mi poprzegryza kable od kompa. Ba, oby tylko to…
   Wiadomość z ostatniej chwili! Imię Buba jest już nieaktualne. Kocica na chwilę obecną wabić się będzie Figa, ale nikt nie wie jak długo to potrwa.

11 komentarzy:

  1. Jaka fajna kotka :P Swietne ma te skarpetki na łapkach.

    Hmm.. może jeszcze uda Ci się ją oswoić... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż doczekam chwili, w której powiesz, jak to możliwe, że mogłeś do tej pory żyć bez kota i być w miarę szczęśliwym człowiekiem...;)
    PS. Bubo von Figa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, ma szalone oczy! ^^ Zdecydowanie ma potencjał do bycia psychopatką. Jednak mimo tego całego 'zagrożenia' z jej strony jestem pewna, że masz do Buby-Figi ogromną sympatię, coo? ;D No przyznaj się! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. MałaMi,
    Kotce z wyglądu nie ma czego zarzucić. Prawdę mówiąc sam bym chciał tak wyglądać, bo jak wiadomo serce każdej damy byłoby wtedy moje.

    Lepiej byłoby dla niej samej gdyby się oswoiła, bo moja cierpliwość ma swoje granice ;) Przez chwilę myślałem, żeby jej zmiejszyć racje żywnościowe do minimum, bo gdy Buba-Figa chce jeść to nagle okazuje się, że potrafi okazywać ciepłe uczucia!

    Akemi,
    Nie móc żyć bez kota? Dobre sobie ;)

    Patko,
    Sympatia to trochę nad wyrost powiedziane, ale bywa, że jest z nią śmiesznie. Tak zdecydowanie, koty mają rozbrajające pomysły ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba faktycznie masz racje Rotku, w sytuacji nr.2 nie ma zbyt wiele szczęścia, jest fascynacja, czasem nawet obsesja, ale nie szczęście.
    Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też kiedyś zrobiłam błąd i przygarnęłam kota, miałam wtedy lat ok. 4., a rodzice nie byli w stanie mi wyperswadować kociego pomysłu z głowy teraz mam 24 a terrorysta 20 lat. na starość tylko posiwiał. Mordkę drze jeszcze donioślej. Powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Stasionko, nawet nie wiesz jaką minę miałem jak się dowiedziałem, że kot może żyć 20 lat ;) Najgrosze jest to, że rodzice poznali świetny sposób na zrywanie mnie z łóżka - wpuszczają kota do mojego pokoju i wtedy nie ma bata, trzeba wstać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. hahaha i to nie jest rekord:) byłam z nim u weterynarza, pan doktor powiedział, że na takiego staruszka, na oko 9letniego, to pożyje drugie tyle.. było to miesiąc temu:) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. nie mam pojęcia jak to się dzieje że Twoje posty wywołują na mojej twarzy uśmiech.
    tzn. w sumie mam pojęcie, po prostu Twój tok rozumowania, myślenia, przedstawiania świata, jest tak niesamowicie zabawny

    tak w ogóle, to wiesz co? nie znoszę kotów.
    na prawdę.
    moja koleżanka ma 3.
    zawsze jak do niej przychodzę to staram się nie zwracać na te stworzenia uwagi, żeby jej nie było przykro
    ale kiedyś kiedy próbowałam głaskać jednego z nich a on mnie zaatakował, odechciało mi się udawać że jestem mila

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja osobiście nie mam nic do kotów, ale uważam, że wygodniej się żyje bez zwierząt w domu. Dlatego fakt, wolałbym żeby kota nie było :) Ale trzeba przyznać, że te stworzenia mają niesamowitą grację i są ekstrymalnie zwinne. Czasami jest z nimi trochę śmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też miałam problem ze swoim zwierzakiem. Gdy przybyła do nas długo nie miała imienia, wreszcie zdecydowaliśmy się po prostu na imię Kasia. Od razu było widać,że Kasia pilnuje swojego terytorium. Nikt nie mógł się do niej zbliżyć, bo od razu zaczynała skrzeczeć tak głośno, że bębenki pękały w uszach. Dlatego nie wolno było do niej za blisko podchodzić. Mówiliśmy to naszym gościom, którzy zbliżali się do klatki, by podziwiać Kasię. Zazwyczaj słuchali naszych ostrzeżeń, ale pewnego dnia mój wujek chciał chyba pokazać, że się nie boi...no i dostał za swoje :) Wyciągnął w jej kierunku rękę, a ona go ciach za palec i trzyma i trzyma i nie chce puścić. W końcu uwolniła palec wujka ze swojego dzioba. Oczywiście krew się polała a Kasia została zgładzona i zjedzona na obiad. Pff co ja mówię to wujkowi trzeba było opatrzyć palec. A Kasia triumfująco siedziała na klatce, cała i zdrowa, tylko piórka trochę nastroszyła. Od tego czasu nikogo nie zaatakowała, bo nikt ze strachu do niej nie podchodził :)

    Niedawno zaryzykowałam i podeszłam do niej. Siedziała sobie spokojnie na klatce a ja położyłam obok niej rękę. Kasia cofnęła się trochę, ale nie skrzeczała. I tak czkałam, aż Kasia ku mojemu zaskoczeniu weszła na moją dłoń. Trochę mnie postukała dziobem, ale nie ugryzła. Powoli podniosłam rękę do góry, Kasia była spokojna, więc podeszłam z nią do okna. Zobaczyła tam kury i zaczęła do nich śpiewać. Była zaciekawiona światem za oknem.

    Kilka razy z nią tak chodziłam. Raz zdarzyło się, że wspięła się po mojej ręce i weszła na ramiona. Nie wiem co tam zobaczyła, ale zaczęła szukać czegoś w moich włosach, a to wyobraźcie sobie strasznie łaskotało. Chciałam ją stamtąd zdjąć, ale głośno skrzekneła tuż przy moim uchu. Zawołałam kogoś do pomocy. Przyszedł mój brat a on zamiast mi pomóc zaczął się śmiać. Gdy przestał spróbował ją zdjąć z moich ramion, ale to było niemożliwe. Zaczęła jeszcze głośniej skrzeczeć. Miałam już tego dość podeszłam z nią do klatki a ona sama na nią wskoczyła. Pomyślałam: Masakra, dlaczego wcześniej tego nie zrobiłam?
    Na jakiś czas miałam dość spacerów z Kasią.

    Drogi Rotku, myślę że Twoją kotkę da się jeszcze oswoić i "unormalnic", że tak powiem:) Zastanawiam się, czy bawicie się z nią, jeśli nie Ty to Twoja mama zróbcie zabawkę ze sznurka, albo coś podobnego, jakieś kulki też będą dobre. Kot się zmęczy zabawą i nie będzie miał siły atakować was i się wspinać. Może się mylę. bo nie jestem kocim ekspertem, ale spróbować zawsze można. Trzeba dać jej szansę i czas i być cierpliwym. Tak jak ja nauczyłam Kasię tak Wy możecie udobruchać Waszą Figę. Bo jeśli się nie da to będzie oznaczało że wasz kot jest beznadziejnym przypadkiem :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...