środa, 16 października 2013

I want to represent an idea

   Często patrzyłem na ludzi konsekwentnie i niestrudzenie dążących do realizacji swoich celów. Przyglądałem się ich wzlotom i upadkom. Podziwiałem jak podnoszą się po porażkach. Jakaś nadludzka siła pchała ich dalej, wciąż dalej. Tą siłą są marzenia. Zazdroszczę ludziom, którzy je posiadają. Ja pożegnałem się z nimi ileś lat temu, gdy zaczęły się problemy zdrowotne. Ciężko żyć bez marzeń. Wstajesz każdego dnia tylko po to, żeby odczuwać ból. Próbujesz wypełnić kartę życia pustymi, nic nie znaczącymi frazesami, powietrzem. Ale nic nie pomaga. Aż w końcu pojawia się ktoś, dla kogo warto żyć, dla kogo warto się starać bez gwarancji na lepsze jutro. Tak po prostu. Dziękuję.

niedziela, 19 maja 2013

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło

  Z wędką przewieszoną przez ramię, przedzierałem się przez chaszcze i pokrzywy wesoło pogwizdując. Jak nie cieszyć się, gdy dookoła było tyle piękna. Gdzie tylko spojrzeć wiosna uśmiechała się tysiącem kwitnących pąków. Rześko wciągałem świeże powietrze, napawając się błogim zapachem przyrody. W końcu dotarłem do celu mojej podróży, czyli do pobliskiego jeziorka, o którym chodziły legendy, że skrywa Atlantydę. Rozłożyłem się wygodnie na trawce, przygotowałem sprzęt rybacki i zacząłem łowić. Ryby niestety musiały być zajęte czym innym, nie wnikam czym, w każdym razie nie brały. Trochę już przysypiałem, gdy nagle spławik rozdyndał się na dobre. Chwyciłem za wędkę i zacząłem kręcić kołowrotkiem jak szalony. Moją ofiarą okazała się złota ryba. Dużo już w życiu złowiłem złotych ryb. Jak byłem mały lubiłem gnębić moje welony, które jednak nie umiały się bawić i szybko pozdychały. Ale ta właśnie przeze mnie złowiona ryba była wyjątkowa.
- Wypuść mnie to spełnię twoje trzy życzenia – powiedziała zrezygnowanym tonem.
   Wyglądałem jakby Harry Potter rzucił na mnie zaklęcie petryfikacji. Stanąłem wryty z wlepionymi w nią oczami i otwartą na oścież gębą. W takiej pozycji sam musiałem przypominać rybę. To najwyraźniej ośmieliło nieco moją ofiarę.
-Co się kurwa gapisz, mów te jebane życzenia i spierdalaj - rzuciła wściekle machając ogonem, na którym zdawały się widnieć trzy paski  - To znaczy miałam na myśli wypuść mnie - poprawiła się niechętnie
   No dobra. Mrużąc oczy, patrząc w siną dal, zastanawiałem się jakie trzy życzenia wymienić. Taka okazja mogła się już nie powtórzyć, więc musiałem to dobrze przemyśleć. Gdy po długim procesie myślowym już zdecydowałem czego najbardziej potrzebuję, zwróciłem się do złotej ryby:
-No więc, chcę żeby… - zacząłem, ale nie dokończyłem, bo wystarczyło rzucić jedno spojrzenie, żeby się  zorientować, że ryba zdechła z uduszenia, a wraz z nią moje marzenia.
   Ale co tam, najważniejsze, że była to niesamowicie smaczna ryba! Dawno nie jadłem takiej dobrej kolacji.

niedziela, 17 marca 2013

Czyli że co, spalić ten kokon złudzeń?



 Co jak co, ale nasz gatunek jest mistrzem w okłamywaniu innych. Widzieliście kiedyś kota składającego obietnicę posłuszeństwa, a potem nie dotrzymującego jej? Ja nie widziałem, bo kot nigdy by takiej obietnicy nie złożył, dlatego domniemuję, że zwierzęta są umiarkowanie uczciwe. U ludzi natomiast zdarza się to częściej niż… no częściej niż coś, co zdarza się bardzo często w każdym bądź razie.
   Ale nasz gatunek jest w czymś innym jeszcze lepszy niż w okłamywaniu innych. Mianowicie w okłamywaniu samych siebie. Na przestrzeni dziejów ( kocham to sformułowanie ) ewolucja zaopatrzyła nas w milion mechanizmów obronnych naszej psychiki.  Racjonalizacje, przeniesienia, wyparcia ( nie, nie zaparcia ) i takie tam głupoty. A wszystko to by utrzymać poczucie własnej wartości na jakimś tam znośnym poziomie.  I tu pytanie: czy ewolucja czasami nie przesadziła? Czy nie poniosła jej dzika fantazja?
   Moim zdaniem tak. Całkiem bardzo w sumie. Według mnie budowanie swojego życia w oparciu o złudzenia generowane przez nasze mechanizmy obronne i zwichrowane filtry percepcyjne jest jak lot wahadłowcem z Ikei w kosmos. Owszem wystartujecie. Ale możecie odczuwać spory dyskomfort. I może was nie opuścić całkiem rozsądne przeczucie, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie dolecicie do celu.
  Dlatego ważne jest, żeby spotkać czasem osobę, która sypnie nam rzeczywistością w oczy, wyleje kubeł kwasu szczerości na nasz zakłamany łeb. Taka osoba jest czymś na kształt Kupidyna, tyle że zamiast miłosnymi strzałami, strzela pociskami prawdy. I używa amunicji dum dum. Po takim trafieniu nie ma co liczyć, że serce się zagoi, trzeba je wymienić na nowe. Prawdopodobnie dużo lepsze. Najlepiej pancerne. Owszem, zajmie to trochę czasu, w którym to będzie się machać kończynami na zmianę z leżeniem kłodą bez życia. Ale po dojściu do siebie chwyta się mocno ster w ręce i wybiera się już poprawniejszy i sensowniejszy kurs. A to chyba jest tego warte?
   Wiecie, napisałem to wszystko tylko po to, żeby dodać na koniec, że to nieprawda. „Bo jest parę złudzeń, które warto mieć by żyć”. A może jednak nie? Sam już nie wiem, jestem zdezorientowany.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...