niedziela, 9 października 2011

Życie na loterii

   Karola poznałem na jednej z imprez u koleżanki. Wyróżniał się z tłumu. Z przyczyn, których nie mogłem jeszcze wtedy odgadnąć był jedyną osobą, która nie spożywała tam alkoholu. A mimo to świetnie wczuwał się w klimat. Niecodzienny talent powiedziałbym. Gdy w końcu nadszedł moment, w którym wszyscy zajęci byli wyszukiwaniem wygodnego kąta do spoczynku i tempo imprezki zwolniło niemal do zera, Karol zaproponował mi grę w orła i reszką na pieniądze. Mi, bo zdaje się, że oprócz niego byłem ostatnią w miarę trzeźwą osobą, która jeszcze trzymała się na nogach. Nie, nie dlatego że mam mocną głowę. Po prostu nigdy nie lubiłem nadużywać alkoholu. Oczywiście zgodziłem się na jego propozycję, bo powoli nuda zaczynała zalewać pomieszczenie ze wszystkich stron. Zasady gry były proste: jeżeli zgadnę co wypadnie to Karol daje mi stówę, jeżeli nie zgadnę to ja daję stówę jemu.
-To ile rzutów? - zapytał z nieskrywaną radością Karol.
-Dziesięć - odpowiedziałem bez chwili namysłu. Bo „dziesięć” to był nasz taki żarcik matematyczny w liceum.
-Eee, może jedenaście? Tak wiesz, żeby nie było szans na remis.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...