sobota, 27 października 2012

Nie taka jesień straszna jak ją malują

   Pozwólcie, że zabłysnę spostrzegawczością i stwierdzę, że lato się skończyło. No bo naprawdę tak jest. I mimo, że patrzę za okno i usilnie staram się przekonać, że to nieprawda, że lato ciągle jest z nami, że tylko odwróciło się plecami, to niestety pejzaż dostarcza niepodważalnych dowodów, że definitywnie lato przeminęło (próbowałem napisać to zdanie na wiele sposobów, ale za każdym razem brzmiało równie bełkotliwie). Więc nie mogę się już więcej oszukiwać: nastało preludium głupiej zimy, zwane potocznie jesienią. Czas, który najchętniej bym przeczekał zwinięty w kłębek. Ale jednak nie jest wcale tak źle! Bo jeżeli wyjdzie się na dwór, wytrzyma deszcz, pokona wiatr czy ewentualnie śnieg (!) i zajrzy pod opadłe liście, może się zdarzyć, że zobaczymy orzecha. I to nie byle jakiego orzecha, bo orzecha laskowego, króla wśród orzechów. Najbardziej orzechowego orzecha jaki zasiedla naszą planetę. Doprawdy, gdyby nie było orzechów laskowych należałoby je wymyślić. Nie wiem w jakim stopniu moje DNA pokrywa się z DNA wiewiórki, ale kocham je.
   W obiegowej opinii kamień filozoficzny miał zamieniać metale nieszlachetne w szlachetne. W moim przekonaniu kamień filozoficzny to taki, który zamienia ziemię w orzechy laskowe. A król Midas, gdyby był rozsądniejszy, to zamiast zamiany wszystkiego, co dotknie w złoto, powinien sobie życzyć, żeby zamieniało się w orzechy laskowe. Na pewno byłby szczęśliwszy!
   A zatem przechodząc do konkluzji: jesień to czas radości!
   Gdyby kogoś intrygowało, dlaczego tak drastycznie spadła częstotliwość publikowania postów: każdą wolną chwilę wykorzystuję na wynalezienie wykrywacza orzechów.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...