Mądry tytuł, nie? I dostojnie brzmiący. Co jak co, ale Starożytni Grecy to musieli mieć łeb, żeby taki aforyzm wymyśleć. „Wszystko płynie”… Drogi Heraklicie*, jak Ty na to wpadłeś? Tak po prostu? Siedziałeś sobie i tak nagle Ci się wymsknęło? Naprawdę odwaliłeś kawał dobrej roboty. Za sam ten cytat powinieneś dostać Nobla. To niby takie proste spostrzeżenie a jednak za każdym razem gdy słyszę te słowa to popadam w zadumę.
Spotkałem wczoraj kolegę z liceum. Będzie 2 lata odkąd go ostatni raz widziałem. Okazało się, że zmienił kierunek studiów. Nie powiem, że kierunek który studiował wcześniej to astronomia, bo zależy mi na jego anonimowości. Dlaczego rzucił astronomię? Bo ludzie, którzy tam studiują całują swoje zeszyty z notatkami, szepczą im ciepłe słówka, tulą je, karmią i śpiewają im kołysanki. A w wolnym czasie fantazjują o tym jak wciągają Gwiazdę Polarną nosem. I poza tym chodzą, oddychają oraz jedzą i mimo, że robią to w miarę przyzwoicie to właściwie na tym kończy się ich aktywność. Otóż ten mój kolega określił się jako zbyt rozrywkowy na takie towarzystwo. Rozrywkowy?! On?! Czym prędzej zacząłem sobie wizualizować najtragiczniejsze wspomnienia mojego życia, żeby zachować powagę i nie wybuchnąć śmiechem. Przecież poziom jego rozrywkowości plasował się gdzieś pomiędzy rozrywkowością regału z IKEI a rozrywkowością zdechłej myszy. Bo tak było kiedyś, takiego go znałem. I takiego go lubiłem, sam przecież nie jestem rozrywkowy.
Ale panta rei… Wczoraj gdy na niego wpadłem był niezwykle ożywiony. Pełen wigoru i zapału. Byłbym przekonany, że przedawkował guaranę, gdyby nie fakt, że byłem przekonany, że po prostu stał się… rozrywkowy. To nie pierwszy taki przypadek w moich dziejach, gdy odkryłem, że życie mojego starego znajomego obróciło się o 180 stopni. Wielu z nich na studiach zaczęło w końcu oddychać pełną piersią, cieszyć się życiem. Tylko ja coraz bardziej zamykałem się w sobie… A potem gdy się spotykamy ja z rozrzewnieniem wspominam liceum, a oni właściwie chcą o nim zapomnieć. C'est la vie.
Taak, wszystko płynie… Nie jadam już na moim ukochanym talerzu z dzieciństwa, po raz kolejny nie mieszkam tam gdzie mieszkałem. W powietrzu jest coraz więcej dwutlenku węgla a w okolicy rosną jak po grzybach McDonaldy i inne punkty zaspokajania potrzeb ludzkich. W każdym momencie na naszym globie podejmowanych jest miliony decyzji. Decyzji, które oddziałują na mikro otoczenie, czasem na makro otoczenie, tworząc nieskończony łańcuch zmian, który splata się z innymi łańcuchami tworząc coś co niektórzy chcą nazywać fatum. Nasz los.
Wszystko płynie… Albo nie! Nie, nie i jeszcze raz nie kochany Heraklicie. Te słowa są już nieaktualne. Mogłeś je sobie przyjacielu wypowiedzieć siedząc nad brzegiem rzeki pod błękitnym niebem, wśród pachnącej przyrody, obserwując jak leniwie płynie czas. Co byś powiedział dzisiaj jakbyś znalazł się w środku miasta pełnego gwaru, pędzących samochodów i ludzi depczących sobie po piętach? Zatkało by Cię… Tak się składa, że dziś już wszystko nie płynie, ale rwie i gna do przodu na złamanie karku. Także z przykrością Ci oznajmiam mój drogi Heraklicie, że Twój czas minął…
*Słowa „panta rei” wprawdzie przypisuje się Heraklitowi, jednak w jego tekstach nigdy się one nie pojawiły. Pierwszą osobą, która uwieczniła te słowa pisemnie był Symplicjusz i niektórzy właśnie jego uważają za autora tego aforyzmu.
Spotkałem wczoraj kolegę z liceum. Będzie 2 lata odkąd go ostatni raz widziałem. Okazało się, że zmienił kierunek studiów. Nie powiem, że kierunek który studiował wcześniej to astronomia, bo zależy mi na jego anonimowości. Dlaczego rzucił astronomię? Bo ludzie, którzy tam studiują całują swoje zeszyty z notatkami, szepczą im ciepłe słówka, tulą je, karmią i śpiewają im kołysanki. A w wolnym czasie fantazjują o tym jak wciągają Gwiazdę Polarną nosem. I poza tym chodzą, oddychają oraz jedzą i mimo, że robią to w miarę przyzwoicie to właściwie na tym kończy się ich aktywność. Otóż ten mój kolega określił się jako zbyt rozrywkowy na takie towarzystwo. Rozrywkowy?! On?! Czym prędzej zacząłem sobie wizualizować najtragiczniejsze wspomnienia mojego życia, żeby zachować powagę i nie wybuchnąć śmiechem. Przecież poziom jego rozrywkowości plasował się gdzieś pomiędzy rozrywkowością regału z IKEI a rozrywkowością zdechłej myszy. Bo tak było kiedyś, takiego go znałem. I takiego go lubiłem, sam przecież nie jestem rozrywkowy.
Ale panta rei… Wczoraj gdy na niego wpadłem był niezwykle ożywiony. Pełen wigoru i zapału. Byłbym przekonany, że przedawkował guaranę, gdyby nie fakt, że byłem przekonany, że po prostu stał się… rozrywkowy. To nie pierwszy taki przypadek w moich dziejach, gdy odkryłem, że życie mojego starego znajomego obróciło się o 180 stopni. Wielu z nich na studiach zaczęło w końcu oddychać pełną piersią, cieszyć się życiem. Tylko ja coraz bardziej zamykałem się w sobie… A potem gdy się spotykamy ja z rozrzewnieniem wspominam liceum, a oni właściwie chcą o nim zapomnieć. C'est la vie.
Taak, wszystko płynie… Nie jadam już na moim ukochanym talerzu z dzieciństwa, po raz kolejny nie mieszkam tam gdzie mieszkałem. W powietrzu jest coraz więcej dwutlenku węgla a w okolicy rosną jak po grzybach McDonaldy i inne punkty zaspokajania potrzeb ludzkich. W każdym momencie na naszym globie podejmowanych jest miliony decyzji. Decyzji, które oddziałują na mikro otoczenie, czasem na makro otoczenie, tworząc nieskończony łańcuch zmian, który splata się z innymi łańcuchami tworząc coś co niektórzy chcą nazywać fatum. Nasz los.
Wszystko płynie… Albo nie! Nie, nie i jeszcze raz nie kochany Heraklicie. Te słowa są już nieaktualne. Mogłeś je sobie przyjacielu wypowiedzieć siedząc nad brzegiem rzeki pod błękitnym niebem, wśród pachnącej przyrody, obserwując jak leniwie płynie czas. Co byś powiedział dzisiaj jakbyś znalazł się w środku miasta pełnego gwaru, pędzących samochodów i ludzi depczących sobie po piętach? Zatkało by Cię… Tak się składa, że dziś już wszystko nie płynie, ale rwie i gna do przodu na złamanie karku. Także z przykrością Ci oznajmiam mój drogi Heraklicie, że Twój czas minął…
*Słowa „panta rei” wprawdzie przypisuje się Heraklitowi, jednak w jego tekstach nigdy się one nie pojawiły. Pierwszą osobą, która uwieczniła te słowa pisemnie był Symplicjusz i niektórzy właśnie jego uważają za autora tego aforyzmu.