wtorek, 3 stycznia 2012

U-a-ha rowery dwa.

  W czwartki, a czasami również i we wtorki, gdy wybije godzina 20, po czym minie jeszcze z tuzin ciągnących się jak krówka minut, mój środek lokomocji o romantycznie brzmiącej nazwie „pociąg WKD” ostatnimi siłami doczłapuje do mojego docelowego przystanku. Myślę sobie, że fajnie się siedzi, siedzenie w tyłek grzeje i w ogóle, ale wysiadać mi jednak trzeba. Zatem wstaję ślamazarnie i powłóczając nogami „idę” albo wręcz przeciwnie, bo to różnie bywa, podrywam się energicznie i radośnie kicam w kierunku mojego czerwonego, jakże porywczego automobila, zwanego przez ludzi Fiatem Punto*. I za każdym razem, czy zimno, czy słota, czy trzęsienie ziemi, czy deszcz meteorytów, czy inwazja obcych, na peronie widzę pewnego mężczyznę, już raczej po kwiecie wieku, stojącego z dwoma perfekcyjnie oświetlonymi rowerami, czekającego cierpliwie na… na swoją żonę jak sądzę. Gdy w końcu ją dostrzega w tłumku wydostającego z pociągu, na jego obliczu pojawia się błogi uśmiech, który swoją jasnością zawstydza Syriusza. Następnie ów pan wita się czule z tą chyba żoną, jakby nie widzieli się od conajmniej 7 lat, po czym odjeżdżają na swoich rowerkach i tyle ich widzę. Naprawdę sympatyczny widok muszę przyznać. Grodzisk Mazowiecki stacja Radońska. To tutaj odzyskuję wiarę w ludzi.

   Co do wyżej wymienionego pociągu WKD zwanego również kolejką, kabanem, kolbą, WuKaDką itd. Bieży on na indywidualnie wydzielonej linii kolejowej łączącej Grodzisk Mazowiecki z Warszawą. Środek miejskiego transportu, którego wartości nie da się przecenić. Nazywam go pełnoprawnym ślimakiem. I nie tylko dlatego, że nie osiąga on zbyt imponujących prędkości  (W biegu na 100 metrów dla inwalidów najprawdopodobniej uplasowałby się poza podium, nie wiem może to wina zbyt kwadratowych kół, a może tego, że przystanków na linii jest więcej niż żądnych pokarmu studentów w Polsce). Dla mnie jest on ślimakiem, bo czuję się w nim jak w mobilnym domu  (tak wiem to czyni ze mnie ślimaka, nie z kolejki, niemniej nie czepiajcie się, jakieś podstawy do takiego skojarzenia mam). W końcu spędzam tam 2 godziny dziennie. Poza tym już od młodości był to nasz jedyny środek transportu, zżyliśmy się z nim. WuKaDka przeplatała się z naszym życiem nieustanie, towarzyszyła nam niczym opiekunka. Jej stacje stały się dla nas swoistymi centrami społeczno-rozrywkowymi i dostarczyły nam wielu dobrych chwil. Tak, to były dobre czasy.

*Udało mi się w końcu rozszyfrować skrót Punto. Otóż znaczy on nie mniej, nie więcej niż Prototypowy Ultra  Nowoczesny Transporter Osobowy.

1 komentarz:

  1. Aj Rotku! Rozszyfrowanie Punta rozbawiło mnie do łez. Praktycznie do końca ostatniego słowa w poście, śmiałam się :) Tak poza tym, to powiem Ci, że w sumie ja też przesiaduję od 1,5 roku 2h w autobusie dojeżdżając do szkoły. Niestety ta podróż nie zawsze usłana kwiatami i nie zawsze z miłym panem prowadzącym pojazd, tudzież kierowcą, który przed nosem zatrzaskuje drzwi i odjeżdża w stronę w którą pragnę podążać.. Mimo to wszystko doszłam do pewnej refleksji - kurcze! Zżyłam się z tym marnowaniem 2h czasu.
    Trochę aż wstyd, ale cóż. To chyba cecha ludzi, którzy przywiązują się do wszystkiego.. Nawet, jeżeli czegoś bardzo nie lubią.
    Pamiętam, jak raz nie chciałam zjeść udka z kurczaka i mama powiedziała, że dopóki nie zjem nie dostanę arbuza. Skorzystałam z okazji, gdy mama wyszła po coś i moje udko z talerza miało transport prosto do kosza na śmieci. Niestety gryzły mnie takie wyrzuty sumienia, że nie mogłam wziąć arbuza i płakałam strasznie za moim biednym udkiem, które tak czy inaczej raczej happy endu by nie miało... (Zważając na pH w żołądku) :)
    Ale to tak przy okazji..

    Strasznie jest pozytywnie widzieć kogoś, kto w sposób nie zawsze szablonowy i racjonalny tworzy swoje życie szczęśliwszym. Czasami, gdy znad książek wychylę nosa i zauważę coś jak ty na swoim peronie to czuję taki wewnętrzny przepływ bardzo dobrej energii i wraca wiara we wszystko.. :)

    Pozdrowionka! :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...