środa, 4 maja 2011

Smaczny dymek

    Komary świętują, bo nadszedł ich upragniony sezon, w którym będą mogły zebrać krwawe żniwo. Ku ich uciesze ludzie aktywowali grill-mode i zaczynają spędzać wieczory na dworze, stając się dla nich łatwym celem. Łupy będą srogie. Czasami mam wrażenie, że gość który wymyślił grilla pracował dla jakiejś szajki tych latających popaprańców! Tak, popaprańców! Wybaczcie, ale okoliczności naprawdę wymagają użycia tak mocnych słów.
   Dobra, ale skąd bierze się takie powodzenie grillowania wśród ludu? W poszukiwaniu odpowiedzi na to wbrew pozorom trudne pytanie przeanalizowałem literaturę znad Mezopotamii oraz stare zapisy Azteków. Wynika z nich, że ludzie dlatego lubią grillować, bo jest to niezwykle podobne do palenia sheeshy. Tylko spójrzmy: jest węgiel, jest piwko, jest towarzystwo. Czego chcieć więcej? Wszyscy dobrze się bawią, czas leci miło i wesoło.  Poza tym zauważyłem, że ludzie zbierający się dookoła grilla stanowią swego rodzaju zamkniętą kastę. Trochę jak Power Rangers, którzy połączyli swoją moc i scalili się w jedno*. Przez to czasami zamieniają się w grono, które dość gwałtownie reaguje na intruzów naruszających im święty porządek imprezki. I takim intruzem miałem nieprzyjemność być.
   Swego czasu będąc konsultantem Oriflame`u wyszukiwałem miejsc, w których zasiadywały tuziny osób i próbowałem się do nich przebić z moimi katalogami. Więc w skrócie mówiąc, chodziłem po domach, w których diagnozowałem symptomy grillowania. Kulturalnie korzystałem wtedy z domofonu i pytałem czy można wejść przedstawić ofertę. I raz o dziwo mnie wpuścili, ale jak się okazało przez przypadek! Nieświadomy pomyłki wszedłem czym prędzej na ichnią działkę i udałem się w stronę gęsto skupionego tam ludzia. Niestety nawet nie zdążyłem dojść, bo jakiś gość się rzucił na mnie i bardzo efektywnie, choć bez użycia brzydkich słów, zasugerował ewakuację. Minę przy tym miał jak tygrys kopnięty w zadek. No zupełnie, jakbym przyszedł mu zabrać tego grilla. Serio, gdyby jedyny sprzedawca orzechów laskowych w okolicy przywitał mnie taką miną, to choćby nie wiem na jakim byłbym głodzie orzechowym to bym ich nie kupił! Dlatego błyskawicznie skuliłem ogon i wycofałem się błyskawicznie w bezpieczne miejsce z dala od jego posesji, jednak jego mina prześladowała mnie jeszcze długo po tym wydarzeniu. Na Świętą Rozwielitkę z Zaczarowanych Wód Gwadalkiwiru, ludzie, wyluzujcie trochę z tymi waszymi grillami.

   *wiem, że może wam być ciężko wychwycić analogię, ale wierzcie mi, że ona tam jest, no przynajmniej w moim świecie

12 komentarzy:

  1. Albo ja jestem nienormalna, albo Ty, albo po prostu trafił swój na swego, ale zrozumiałam każdą jedną pokrętną alegorię, co więcej! Zgadzam się z nimi podpisując się pod Twoim wpisem rękami i nogami. Za grillami jednak nie przepadam, a dobra sheesha to już inna sprawa! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah! Komary, komary! Nie wspomniałeś jeszcze o ich krewnych, małych, paskudnych muszkach, na które mam uczulenie i chodzę spuchnięta jak balon po każdym ugryzieniu.

    Lubię grilla, a może po prostu lubię jak zbierają się moi znajomi, bo to oni tak naprawdę go lubią, a ja lubię kiedy oni się zbiorą i jest okazja pogadać. I te ich spojrzenia na smażące się kiełbaski- bezcenna.
    Jak gdyby nigdy nie widzieli grillowanego mięsa!
    Każdy facet staje się wtedy mistrzem grilla i dochodzi nawet do kłótni o to kto powinien stanąć za ''sterem'' :)

    A na komary mam radę! Cała opakowanie off-u zazwyczaj działa skutecznie i mogę spokojnie odetchnąć nie opędzając się co chwilę od krwiożerczych, latających bestii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Patka
    Nie wiem czy jestem nienormalny, ale wiem, że normalny nie jestem :p
    Chociaż czasami myślę, że kiedyś badania do diagnozowania schorzeń psychicznych będą wyglądać jakoś tak:
    -Rozumiesz Rotka?
    -Tak, rozumiem.
    -W takim razie: rok w izolatce.
    Niemniej dziękuje za zrozumienie, to dla mnie dużo znaczy :)

    Paula
    U mnie na wsi na te muszki mówi się meszki (taka chyba jakaś gra słów). Współczuję takiego uczulenia, musi być uciążliwe :(

    Myślę, że dla większości właśnie o to chodzi, żeby przebywać z innymi ludźmi. Grill, urodziny czy wesele to tylko pretekst, żeby się spotkać :)

    Nie jestem pewien czy mógłbym spokojnie odetchnąć jakbym wypryskał na siebie całe opakowanie Off-u albo innego sprayu :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Kwestia przyzwyczajenia, mój nos pożera dziennie taką dawkę perfum(kocham je!) , że off jest niczym :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam grilla lubię, ale podchodzę do niego nieideologicznie. Ot - dobre jedzenie (bo to przecież nie musi być kiełbacha za 6.66!), piwko, które lubię bardzo. A towarzystwo? Niekoniecznie. Ostatnie zimne dni zmusiły nas do jedzenia w domu. Ja dzielnie grillowałem z książeczką i piwkiem, sam jeden w świętym spokoju, żona w domowym ciepełku robiła sałatkę. Obiad jak się patrzy, zaległości w lekturze nadrobione a przy tej pogodzie to i komarów nie było. Tyle dobrego z tych mrozów, że może na ten rok wymarły.

    OdpowiedzUsuń
  6. A więc jednak są ludzie, którzy lubią grillowanie dla samego grillowania :)
    Komarów byle mróz nie zatrzyma :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja to dzisiaj np. wybrałam się z przyjaciółką na sesję i musiałyśmy przejść przez mały lasek... Pełno tam tych małych gnojków, uh! Pozabijałabym wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rotku - niby tak, ale gdybyś wlazł między mnie a moją książkę i piwko... GGHHrrr :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Paula
    Osobiście nie widzę żadnych przeciwskazań, żebyś je wszystkie pozabijała, nie krępuj się ;)

    Desperate Househusband
    W życiu bym się niedopuścił, żeby wejść komuś między książkę a piwo, za takie coś powinno grozić dożywocie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie najbardziej zdumiały nie przysmażane komary na grillu, a fakt, że byłeś przedstawicielem Oriflama. Zawsze chciałam spotkać na swojej drodze mężczyznę z torbą kosmetyków na ramieniu. :)
    Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmm to stare czasy z tym Oriflamem, rozdział mojego życia, który powinien przepaść w mrokach niepamięci ;) Nie no dobra życie wtedy było piękne i nawet bycie konsultantem nie mogło tego zepsuć.
    Nie dziwie Ci się, że chciałabyś spotkać faceta z torebką kosmetyków, ja na przykład bardzo chciałbym spotkać kobietę z Ferrari :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ahh Rotku, dziękuję! Ale co mi po tej atrakcyjności jak faceci zwyczajnie ode mnie uciekają?

    Pozabijam, szczególnie po moim dzisiejszym spacerze na cmentarz(taak, lubię chodzić na cmentarz- jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, dobrze mi się tam myśli) to mnie zjadły, moja szyja wygląda okropnie , a dłonie...
    Małe latające poczwary, ugh.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...