piątek, 18 marca 2011

Naprawdę nie wiem skąd on się tu wziął!

   Jasne, że kocham rower. I to pod każdą postacią. Jeżeli ktoś by upiekł mi ciasto w kształcie roweru, to zjadłbym je, nawet gdyby było upieczone z siana i przyprawione uranem. Gdybym był super bohaterem jak Batman to moim symbolem byłby właśnie bicykl. Rower dostarcza więcej przyjemności niż armia pączków dostarcza kalorii. Jeżeli jakiś akwizytor zapukałby któregoś dnia do moich drzwi i powiedział, że sprzedaje maszynę rozkoszy to bez chwili zastanowienia zaprosiłbym go na herbatę i czym prędzej chciał zapoznać się z jego ofertą, myśląc że handluje on rowerami. A teraz już wiosna przejmuje pałeczkę, więc znowu zaczyna się sezon na jeżdżenie. Sezon radości. Ale nie o tym miałem pisać.
   Jakiś niedawny czas temu przyjechał starszy, sympatyczny gość z węglem. Wiecie takie czarne kamyczki, które się pali. Coś jak zioło, tylko że dla pieca. Pomogłem ludkowi rozładować towar, po czym wywiązała się krótka rozmowa. Pan od węgla nie omieszkał stwierdzić, że nasz dom znajduje się na kompletnym odludziu i nic w pobliżu nie ma. Zaraz, zaraz. To, że wyprawę do sklepu planujemy skrupulatnie przez miesiąc, po czym przez następny miesiąc organizujemy zasoby niezbędne do realizacji tego epickiego przedsięwzięcia wcale nie znaczy, że żyjemy na zadupiu! No dobra, kogo ja chcę okłamać. Oczywiście, że żyjemy na zadupiu. Dlatego przyznałem, mu rację mówiąc, że bez samochodu tutaj jest się niczym ogórek zamknięty w słoiku. W wyniku tych zawiłych okoliczności, ziomek uraczył mnie opowieścią o jego czasach. Okazało się, że gdy był mały, samochody właściwie nie istniały. Dlatego w grę wchodziły tylko rowery. I to takie, które wręcz samemu sobie budowali, pokraczne i amatorskie, ale jeżdżące. A dzisiaj… dzisiaj to on widuje wyrzucone na śmieci rowery, takie prawdziwe i zupełnie nie może zrozumieć jak można czegoś takiego się pozbywać. Za młodu pewnie wypiłby całą butelkę tranu, żeby takie cudo posiadać. Z racji moich poglądów gorliwo-skwapliwie mu przytaknąłem, że to się nie godzi, żeby rower taki los mógł spotkać. Następnie podaliśmy sobie ręce na pożegnanie i każdy poszedł w swoją stronę.
  To znaczy on pojechał, a ja udałem się pochodzić trochę po naszym stawiku. Bo wiadomo, nic tak nie relaksuje jak chodzenie po wodzie. Wprawdzie po zamarzniętej wodzie to już nie ten sam efekt, ale zawsze coś. Przechadzając się w tą i z powrotem rzuciłem okiem na małą kupkę śmieci, które z racji jeszcze w miarę świeżej przeprowadzki, wciąż znajdowały się na naszej posesji. I o zgrozo! Leżał tam rower mamy… Ciekawe czy pan od węgla też go dostrzegł?

9 komentarzy:

  1. Hahaha, jaki Rotek :D Myślałeś, że facet dzieli się z Tobą swoimi poglądami, w dodatku cieszyłeś się, że są podobne do Twoich, a tym czasem on delikatnie zwracał Ci uwagę na zaniedbany rower :D uwielbiam Cię! :D
    Poza tym, gdy przeczytałam, że 'chodzisz po wodzie' wyobraziłam sobie Ciebie jako aktora jednej z biblijnych scen. Masakra totalna! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś straszny, zaczęłam szczerzyć się do monitora po przeczytaniu "Jakiś niedawny czas temu przyjechał starszy, sympatyczny gość z węglem. Wiecie takie czarne kamyczki, które się pali. Coś jak zioło, tylko że dla pieca.". Mocne :P.
    Rowery są eko, eko jest modne. A to co modne się je.

    OdpowiedzUsuń
  3. 'Luudzie, wungiel przywieźli. Wojna będzie - przed wojną też kiedyś przywieźli!' - to chyba z 'Misia', jakoś mi się nasunęło.

    Takie pogadanie z kimś, kto pamięta inne czasy to fajna rzecz - daje szerszą perspektywę.

    Kurcze, tak na dobrą sprawę, ja też jestem Tym, Który Pamięta Inne Czasy. Jak byłem mały, nawet jak byłem młody - nie było internetu. Jak chciałem obejrzeć "Teleranek', musiałem włączyć telewizor 5 minut wcześniej, żeby się nagrzał. I musiałem to zrobić podchodząc do niego, bo nie było pilotów. Takie coś, żeby rozmawiać na odległość, miał chyba tylko James Bond. Teraz każdy ma to w kieszeni. A 'Bondów' było wtedy może z 10. Teraz to już chyba 26 się zapowiada. A rowery - to były głównie 'składaki', na przykład ja miałem Wigry 3. 'Góral' był abstrakcją, marzeniem i to dopiero od jakiegoś momentu - wcześniej ich wcale nie było. Tylko te składaki. Albo kolarzówki.

    Jestem stary.

    OdpowiedzUsuń
  4. Patko,
    No dokładnie, los lubi śmiać się moim kosztem ;) Gdybym chociaż wiedział, że ten rower tam jest to bym go oddał i w ten sposób jakoś udobroduchał Pana od węgla.

    Mentality,
    No bo, żebyś Ty widziała jak mój piec się cieszy jak mu się węgla dorzuca :D

    Desperate Househusband,
    Ja dobrze wiem, co to znaczy nie mieć internetu. Amigę nawet pamiętam :D A składaki czy raczej kozy, bo to wdzięczniej brzmiąca nazwa to ja nadal uwielbiam. Są bardzo wygodne :)
    Nie, nie jesteś stary. To nie nasza wina, że czasy zmieniają się w mgnieniu oka. Ale zupełnie się zgadzam, że warto porozmawiać ze starszymi i chłonąć te egoztyczne obrazy czasów minionych. Przez pryzmat czasu wszystko wydaje się takie tajemnicze i pociągające.

    OdpowiedzUsuń
  5. @DH - Aż dziwne, że nie zarzuciłeś jakimś cytatem z Dnia Świra, jestem zawiedziona! ^^
    I nie jesteś stary tylko eee... dojrzały i możesz nas edukować! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja moze juz nie bede wyliczac, co JA pamietam... Kryste, wychodzi mi, ze mam juz ze 150 lat... ;/

    OdpowiedzUsuń
  7. Stardust, przecież najważniejsze jest to, że jesteś młoda duchem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam swój chyba pierwszy opierdziel od rodziców...Wsiadłam na swój mały czerwony rowerek (już bez 4 kółek, ale wciąż bardzo malutki) i pojechałam na drugi koniec wsi przez najbardziej ruchliwą ulicę na wsi...Wtedy ktoś mnie chyba zobaczył jak jadę i mnie zabrał do domu. I rodzice mnie opierdzielili. A miałam chyba z 5 lat (to w sumie już nie taka mała...). Ale rower kocham do tej pory, z tym że teraz jest niebieski.

    OdpowiedzUsuń
  9. Magdo, no to się popisałaś lekkomyślnością i brakiem wyobraźni! A co by było gdyby potrąciła Cię jakaś krowa? Do tego jeszcze na czerwonym rowerze? Przecież jakiś byk mógł się rzucić. Ale spoko, zdążyłabyś uciec na pewno. Co jak co ale czerwone rowery są szybkie, więc obawy Twojej mamy bezpodstawne. Na pocieszenie dodam, że mój rower też jest niebieski! Trochę. A mimo to jest szybki :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...