środa, 12 stycznia 2011

Umysł uszyty nad miarę


   Człowiek… najbardziej zaawansowana forma życia na naszej planecie. Jako, że fizycznie praktycznie jesteśmy bezbronni na przestrzeni dziejów selekcja naturalna sprzyjała tylko tym, którzy wykazywali się największym rozsądkiem i sprytem. W wyniku tego całego zamieszania staliśmy się gatunkiem, który intelektem kompletnie zdominował całą resztę fauny. Żadne inne zwierze nie dorasta nam do pięt. I nieważne czy jesteś osobą o której mówi się, że częściej bywa na Saturnie niż używa głowy, czy wybitnym naukowcem, który jest o krok od opracowania rewolucyjnej metody zmuszenia kota do posłuszeństwa bez użycia Whiskasa. W każdym przypadku fakt jest jeden i niezaprzeczalny: jesteś zajebisty. Posiadasz coś czego wartości nie da się wyrazić żadną walutą. Twój mózg wykonuje tysiące operacji w każdej mijającej chwili. Dysponujesz niewyobrażalną mocą obliczeniową, której nie sprostają jeszcze długo najznakomitsze superkomputery. Jesteś ukoronowaniem ewolucji, najgenialniejszym jej tworem. Zwieńczeniem dzieła.  Tylko czy zawsze ta nasza elitarność wychodzi nam na dobre? I nie chodzi mi tu wcale o przesadny rozwój cywilizacji, niebezpieczne wynalazki czy szalonych geniuszy jak Teodor Kaczyński.
   Wcisnę się trochę wspomnieniami w minione lato. Piękne było, prawda? Na szczęście już niedługo kolejne.  W każdym razie trafiło się tak, że zamieszkały z nami szerszenie, gdzieś tam znalazły sobie wygodny, wymarzony własny kąt na strychu(nielegalnie!).  A że to bardzo towarzyskie są stworzonka, więc składały nam częste wizyty(niechciane!). W końcu zawitał do mnie jeden z nich, taki naprawdę przypakowany bydlak, który równie dobrze co dziabnąć to mógłby mnie porwać do swoich i zażądać okupu od moich rodziców. I mimo, że przekomicznie wyrżnął łbem o szafkę to wcale nie było mi do śmiechu. Walczyć czy uciekać? Nie mogłem uciec, przecież nie zostawię mojego komputera na pastwę owada. Jednak zabijać też nie lubię, ale co począć, albo on albo ja. Chwyciłem ręcznik, który trzymam w pokoju na czarną godzinę i zaatakowałem go prawym sierpowym. Usłyszałem tylko jak z wielkim impetem rąbnął w ścianę. Problem był jednak taki, że nie miałem pojęcia gdzie. Mimo, że przeczesałem cały pokój 2 i pół raza to go nie odnalazłem. Trochę się zaniepokoiłem, no bo jak to tak do przeciwnika się odwrócić miałem teraz plecami? Musiałem to jednak jakoś przełknąć i siedziałem nieco nerwowo w pokoju udając, że jestem zajęty, ale tak naprawdę byłem w stanie pełnej gotowości.  Nie mogłem dać się zaskoczyć.
   Po jakiś 2 godzinach w końcu go namierzyłem. Tzn. sam dał się zlokalizować. Pełzał po moim łóżku, potykając się o każde włókno tkaniny, ciągnąc za sobą odwłok resztkami sił. Każdy następny jego krok był heroicznym wysiłkiem. Na pół żywy, byle przed siebie. Jeszcze jeden krok. I dalej. Nie znam się na fizjonomii szerszeni, ale jestem pewien, że na jego twarzy malowała się zawziętość. Nie, na pewno  nie ubolewał nad swoim losem. Wiedział co ma robić i po prostu to robił, nie było mowy o jakimkolwiek wahaniu. Patrzyłem na jego mozolną, pełną bólu wędrówkę z wielkim podziwem. Zaimponował mi…  Jego mały, nieskomplikowany móżdżek ,czy co on tam posiada, nie był w stanie przeprowadzić analizy sytuacji. Nie powiedział mu, że sprawa jest przegrana albo żeby sobie odpuścił. Nie miał o tym pojęcia, więc brnął przed siebie, walczył do samego końca. Bo w jego przekonaniu przecież nie można inaczej, nie widział w ogóle innej opcji. Bohater! Naprawdę byłem pod ogromnym wrażeniem jego determinacji. Chciałem do niego mówić wręcz mistrzu. Wiem, że to wszystko zdaje się głupie, ale taki już jestem. Cóż dalej mi pozostawało. Z wielkim bólem serca dobiłem go i wyrzuciłem.
   A jak my zachowujemy się w momencie wystąpienia ciężkich okoliczności? Wydaje mi się, że nasz super hiper wyrafinowany, ogromny i pofałdowany mózg nie tylko wywiesza białą flagę w sytuacji kryzysowej, ale wręcz ośmielę się stwierdzić, że on sam przyczynia się do jej wystąpienia swoją zbyt intensywną pracą, podczas której produkuje nadmiar niechcianych, zgoła zbędnych myśli.  I czasami właśnie zazdroszczę takim owadom. Żadnych dylematów, wszystko jest łatwe, klarowne i właściwe.

23 komentarze:

  1. Wszystko, o czym piszesz jest i mądre i zadziorne, i w ogóle szyte na miarę ;) ale jedna rzecz nie daje mi spokoju odkąd przeczytałam Twoją notkę: Jaką to czarną godzinę przewidywałeś, szykując na podorędziu ręcznik? Bo chyba nie spodziewałeś się szerszenia w pokoju?;))

    OdpowiedzUsuń
  2. To, co piszesz, zawsze zmusza mnie do przeanalizowania, przemyślenia...
    Tak właśnie jest. Ludzie odpuszczają, nawet jeśli istnieją jeszcze szanse, żeby 'to' się udało. A czasem nie wolno odpuszczać, bo są rzeczy, o które warto walczyć do końca... Są takie uczucia, bez których człowiek się zatraca... głównie przez lenistwo, aby tylko odpuścić i mieć spokój.

    OdpowiedzUsuń
  3. Obawiam sie, ze w sytuacji kryzysowej, to niewielu stac na postawe szerszenia:))) Wlasnie rozmawialam ze znajoma, ktorej swiat sie troche rozwalil, a w zasadzie mocno rozwalil i zadzwonila zeby sie wyplakac. Poczekalam cierpliwie az sie kobieta wyplacze, to wiem (troche) jak sie obchodzic z tym gatunkiem (kobiet znaczy sie) i mowie "nie rozpaczaj, jak cos sie wali, to znaczy ze spelnilo swoja role w Twoim zyciu i jest potrzeba zmian, otwarcia na nowe perspektywy" Nawet nie odlozyla sluchawki, tylko ja rzucila.. :( Ot i po szerszeniu;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Akemi,
    to nie tak jak myślisz! :D Z tekstu może wynikać, że to pierwszy szerszeń, ale jednak zaczynał on już chyba następną dziesiątkę domokrążców, chociaż ten był zdecydowanie największy. Poza tym często wpadały również i osy. Ten ręcznik to był naprawdę mój miecz świetlny przeciwko tym klonom :)

    Mała Mi, czy jak wolisz Mentality,
    Bardzo się cieszę, że zmusza do refleksji, bo i to między innymi chciałem osiągnąć ;) No niestety lenistwo niweczy i obraca w proch wszystko dookoła.

    Stardust,
    może źle Cię zrozumiała :D Jak dla mnie Twoje słowa to sama mądrość. Ale nie martw się na pewno jak tylko dojdzie do siebie to przyzna Ci rację.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah, Rotku - U make me smile :D No i rozumiem, że mimo tego iż postanowiłeś podjąć walkę z szerszeniem w głębi duszy pozostał Ci sentyment do zwierzątek.. I tak rozwiązała się tajemnica pojawienia się Figi i Tory! ^^

    Notabene, dziękuję Ci za to, że tak się martwisz o mnie i mojego bloga! To piękne :* :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam sentyment do żyjątek to prawda, w ogóle cały świat przyrody darzę niezwykłym uczuciem. Czasami chciałbym być pandą albo tygrysem albo najbardziej to orłem albo jakimkolwiek zwierzęciem, które nie wyłamuje się z natury. A szerszenie to właściwie od zawsze lubiłem, w końcu to asy przestworzy. Podoba mi się ten bojaźliwy respekt z jakim patrzą na nie inne owady. No cóż zawsze byłem zwolennikiem "Dekadenckich snów o potędze".
    Figa dzisiaj miło mnie zaskoczyła. Gdy sobie leżałem wskoczyła na mnie, położyła mi łapki na szyi i zaczęła się lulać do snu. Ale takie dni dobroci z jej strony to rzadka rzadkość.

    No cóż Patko o to co dobre trzeba dbać choćby dla dobra całego narodu :D Mam nadzieję, że wena będzie napierać na Ciebie ze wszystkich stron :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojejku, wzruszyłam się wyobrażając sobie Ciebie leżącego z Figą! Wrzuć koniecznie jakieś zdjęcia ukazujące jej rozwój. To dla mnie ciekawa persona :))

    OdpowiedzUsuń
  8. O Fidze to najlepiej by było nagrać film pod tytułem "Mściwy ninja". Zdjęcia zupełnie nie oddadzą tego czym ta kotka jest ;>

    OdpowiedzUsuń
  9. Z filmu też będę zadowolona! ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Ktoś kiedyś powiedział (nie lubię mówić 'ktoś kiedyś' bo to jakoś tak mało wiarygodnie brzmi, ale jakoś nie jestem sobie w stanie przypomnieć, gdzie to wyczytałem), ę świadomość jest chorobą. Coś w tym jest. Nikogo poza człowiekiem żadne welschmerze nie dotyczą.
    Ale na heroizm też jesteśmy się w stanie dobyć w sytuacji zagrożenia. Nie wiem, czy to pocieszający wniosek.

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja im wcale nie zazdroszczę. Gdyby nie dylematy stalibyśmy w miejscu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczywiście Rotku przyznaję Ci rację w tym, co tutaj napisałeś. Właśnie bardzo często uruchamia się u nas opcja "białej flagi". Zastanawiamy się miliard razy zanim podejmiemy jakąś decyzję i w efekcie końcowym często rezygnujemy. Ale chyba tacy już mamy być. Osobiście wolałabym, żeby do wszystkiego można było podejść bez zbędnych przemyśleń;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Patko,
    Zobaczę co da się zrobić ;p

    Desperate Househusband,
    nie martw się, znajdziemy tego kogoś. Wiemy już o nim bardzo wiele, mianowicie że był mądry a to bardzo już zawęża obszar poszukiwania. :) No czasami stać ludzi na heroizm, ale rzadko i nie każdego.

    Nivejko,
    No ale co w takim razie powiesz o wierszyku "Osiołkowi w żłoby dano w jeden owies drugi siano"? ;p Moim zdaniem to przez dylematy stoimy w miejscu bo wstrzymujemy się od działania ;)

    Mary,
    no właśnie, niby czegoś chcesz, ale nagle pojawiają się myśli, że nie bo się nie uda, a bo się skompromituje albo w ogóle to nie ma sensu albo że tak właściwie to mi nie zależy. I klops :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Siedzę sobie i zastanawiam się nad tymi wszystkimi latającymi mi po umyśle sprawami. Mózg mi się lasuje. Czasami mam wrażenie, że się wyłączy i odlecę dalekoo..
    Wchodzę na bloggera, widzę co widzę i wchodzę. Po całym dniu otumaniania w szkole czytam "jesteś zajebisty" i od razu jakoś inaczej. Po chwili dochodzę do wątku szerszenia i myślę sobie "jak dobrze, że nie jestem szerszeniem". A wiesz dlaczego? Bo co mi z jego wytrwałości, instynktu? On nie potrafi ocenić pewnych sytuacji. Nie widzi zagrożenia czającego się za rogiem.
    Chociaż zaraz, zaraz... My mamy mózg, który jest "och, ach", a jednak sami czasami... wróć! Często popełniamy pomyłki, dużo pomyłek, bo nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji, czy tego jaką obecnie zajmujemy pozycje w tej rozgrywce. Chyba sami czasami doświadczamy takiego "instynktu szerszenia", tyle że my po zbadaniu sytuacji wyciągamy z niej konsekwencje, a on? Jemu pozostaje walka do końca. Tak, jesteśmy zajebiści.
    Tylko ani Twoje, ani moje stanowisko mnie nie przekonuje.

    Jednak nie zważając na mój wywód mogę szczerze napisać, że dziś przez pół minuty zazdrościłam temu szerszeniowi.

    OdpowiedzUsuń
  15. No i ja też bym właśnie chciał nie widzieć zagrożenia czyhającego za rogiem! Przedsięwziąłbym wtedy jakieś kroki i kto wie może odniósłbym sukces? A może porażkę, ale co z tego jeżeli zaniechanie działania też jest porażką. Tylko niestety ja widząc przeszkody na drodze najzwyczajniej rezygnuję. Jasne, że powiniennem się wziąć w garść, ale łatwiej byłoby mieć po prostu coś z tego szerszenia :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Coś można by mieć, ale jednocześni chyba nie zamieniłabym się z żadnym ze zwierząt.
    Przyzwyczaiłam się do myślenia "obliczeniowego", a nie "instynktowego".
    A widząc przeszkody analizujemy je, i rezygnując także dokonujemy wyboru- więc to wcale nie jest zastój.

    Przez już dłuższy czas wprowadzam do swojego życia zasadę, do której nawet się stosuję. Lepiej coś zrobić i żałować, niż nie zrobić i żałować.
    Tak jest chyba łatwiej. Nawet jeśli czasami mam żal do siebie, że zrobiłam to czy tamto, myślę sobie, że gdybym tego nie zrobiła, gdybałabym że może było by lepiej. Tak przynajmniej dowiedziałam się czegoś o sobie, innych, o konsekwencjach związanych ze swoją decyzją. Chyba zaczynam traktować takie zdarzenia ze swojego życia, jako pewnego rodzaju lekcje.

    Teraz trochę wydaje mi się, że tych lekcji w ciągu jednego życia jest bardzo dużo, a ja chyba nie chce być ciągle oceniana i sprawdzana.
    Hmm..

    Nie wydaje mi się, że jesteś człowiekiem, który łatwo rezygnuje, lecz raczej mocno kalkuluje i "ogarnia" sytuacje. Porażka? Nie, przyjmijmy, że nie ma czegoś takiego w naszym słowniku- nie ma porażek! :)

    A tak już totalnie poza tematem, to chyba podoba mi się epikureizm. :)) Przyjemność górą- życie jest tylko jedno.

    OdpowiedzUsuń
  17. Epikureizm jest najmądrzejszą filizofią, która kiedykolwiek powstała. Tylko, że w nim chodzi raczej o odnalezienie szczęścia w harmonii z przyrodą i w ogóle dostrzegania piękna dookoła siebie. Przyjemność górą brzmi raczej jak doktryna hedonizmu ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. A propos twojej chęci bycia pandą, masz tu kawał o pandzie z serii nie-przetłumaczalne:

    A panda enters a nice Chinese restaurant and orders a plate of bamboo. The waiter gives it to the panda, and watches the panda eat all of it. Then the panda whips out a gun and shoots the waiter dead. The chef in the kitchen runs out but the panda has already left the restaurant. The angry chef finally catches up to the panda and asks the panda, "Why did you just shoot my waiter?". The panda looks very surprised and asks, "What was so unusual about that?". The indigdant chef replies, "You just can't go around shooting my waiter like that and then leave!". The panda whips out a dictionary and reads out loud the following entry: "Panda: A mammal indigenous to China. Eats bamboo, shoots, and leaves.

    A i dobry tekst o szerszeniu.

    OdpowiedzUsuń
  19. Chyba nie zrozumiałem żartu, bo jest on dla mnie trochę czerstwy :) Jeśli mówisz, że nie-przetłumaczalny, czyli że gdzieś tu jest jakaś gra słów, tak? No jeśli tak to mam alibi w postaci, że mój angielski jest rdzawy. Albo po prostu jestem za mało domyślny.
    Btw. "Pandas have two eyes, terrorists have two eyes. Coincidance? I think not" :D
    Dzięki za pochwałę słońce ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Pozwolę sobie się wtrącić: Hedonizm Epikura był specyficzny. Przyjemność według niego dawała szczęście, ale przyjemność traktowana w sposób negatywny - jako brak przykrości. Czyli, by osiągnąć szczęście, nie trzeba sobie dogadzać, ale raczej zapewniać minimum, tyle, ile uchroni nas przed odczuwaniem dyskomfortu. Innymi słowy - zamiast wykwintnego posiłku z drogim winem i wymyślnym deserem, wystarczy kanapka, która pozwoli opanować głód.
    Dziś hedonizm kojarzy się z mnożeniem przyjemności. Epikurowi i jego uczniom nie o to chodziło.

    OdpowiedzUsuń
  21. No tak, racja. Umiarkowany hedonizm. Mi się epikureizm pomylił z franciszkanizmem. A tam drobna pomyłka :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...