sobota, 11 grudnia 2010

Z muzyką przez życie.

  Czy znasz to wspaniałe uczucie, gdy przepełnia Cię boska wręcz energia, która sprawia, że nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych?  Energia, dzięki której żaden szczyt nie jest nie do zdobycia.  Całe Twoje jestestwo właśnie przeżywa chwile urodzaju. Uświadamiasz sobie, że masz nieskończony potencjał, aby urzeczywistnić każde marzenie, osiągnąć każdy cel. Wydaje Ci się, że nic nie Tobą nie zachwieje. Nic nie jest w stanie podważyć Twojej determinacji. Jesteś pewien swego. Łapiesz wiatr w żagle i cała naprzód. ’Dalej losie, uderz we mnie, jesteś bezsilny w obliczu mojej potęgi’. Nie istnieje takie nieszczęście, które by zostawiło na Tobie najmniejszą rysę. Przeszkody? Nie ma takiej, której nie dałoby się pokonać. Właściwie to lepiej dla przeszkody, żeby Ci nie wlazła pod nogi, bo nic z niej nie zostawisz. Jesteś przekonany, że możesz kreować rzeczywistość na żądanie. Zaciskasz pięści. Delikatnie unosisz lewy kącik ust w nieco zadufanym uśmiechu. Oczami duszy widzisz jak odbierasz laury. Już masz smak zwycięstwa na języku. Czujesz się po prostu bogiem. Znasz to uczucie? To świetnie. Ja też je znam.
   Ale ta fala jest bardzo zdradziecka. Ten czarny koń jest strasznie narowisty, bez trudu zrzuca z grzbietu. To uczucie jest takie kruche i ulotne.  Jeden gest…  kliknięcie myszą na „stop” w odtwarzaczu muzycznym i maszyna generująca złudzenia poszła spać. Cała ta moc schodzi ze mnie jak powietrze z balonu.  Jak woda z wanny po wyjęciu korka. Powrót do rzeczywistości przybiera postać małego szoku. Okazuje się, że nie jest tak łatwo. Ale trzeba walczyć. Zawsze trzeba walczyć, bo „dopóki walczysz jesteś zwycięzcą”.

   Muzyka… nigdy w życiu nie natknąłem się na nic co by uzależniało w równie wielkim stopniu. Moje motto brzmi: Nothing really matters as long as there is music in your heart. Ależ tkliwe, nie? Ale tak bardzo kocham, gdy potężna fala akustyczna z ogromną siłą rozdziera powietrze. Gdy głębokie basy wibrują mi w głowie wypełniając ją po same brzeżki. Nie znam piękniejszego uczucia niż to gdy płynąca z głośników melodia rezonuje z moją duszą. Ha ha, śmiej się, śmiej losie. O ironio, dlaczego jestem antytalenciem  muzycznym?

11 komentarzy:

  1. Tak to jest, że muzyka dodaje skrzydeł. Albo pomaga myśleć. Albo cieszy. Albo... Właśnie - muzyka nie jedno ma imię. Dobieram muzykę do nastroju, do pory dnia, do tego, co akurat robię. Inna na lato, inna się sprawdza zimą.
    Ostatnio - przez zaspy i śniegi - prowadzi mnie Mastodon. Monumentalne dźwięki, które, kiedy je sobie zwizualizować, jawią się jak potężna, dobrze naoliwiona, pędząca maszyna, której nic nie może zatrzymać. Nic, nawet te zaspy,te śniegi. Pasuje jak ulał do okoliczności przyrody. Wielka, czarna błyszcząca lokomotywa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój brat stwierdził, że muzyka Vivaldiego idealnie się nadaje do odśnieżania co świadczy o tym, że on sam nie raz zmagał się z problemem nadmiernej ilości śniegu i pod jego wpływem zaczął komponować. Mastodona nie znam, ale zaraz go sprawdzę.
    Btw. lubię Twoje komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak - muzyka. Coś pięknego. Osobiście dobieram ją głównie do nastroju. Chociaż jest osoba, której muzyka zawsze mi odpowiada - Michał Jelonek. Skrzypce po prostu zawsze działają na mnie tak... inaczej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o Mastodona... Taką muzykę nie wszyscy lubią... Ale chyba nie ma takiej, którą lubią wszyscy - tak z drugiej strony. Polecam:

    http://www.youtube.com/watch?v=fx-jAf0QcCE&feature=fvst

    Świetny kawałek, własnie jeden z tych 'antyśniegowych'. I rewelacyjny teledysk.

    OdpowiedzUsuń
  5. MałaMi:
    Kiedyś nie znosiłem skrzypiec. Ale się nawróciłem. I też lubię Jelonka :)
    Desperate Househusban:
    Trochę jednak zbyt chaotyczny jest dla mnie Mastodon. Ale pod tym, że teledysk jest rewelacyjny podpisuję się rękami i nogami :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki! Jest jak powietrze! I niesamowicie pobudza wyobraźnie.
    Gdy idę do szkoły w słuchawkach najczęściej rozbrzmiewa coś szybkiego, pobudzającego.
    Siedzę przy komputerze, WMP ciągle na pasku.
    Przed snem: klasyka.
    A najbardziej lubię wyciągać moje 'pudło rezonansowe' i po prostu grać. Wtedy CZUJĘ muzykę i mam wpływ na brzmienie...:))

    OdpowiedzUsuń
  7. też szklanka? no proszę, proszę.
    Jak się tacy znajdą to czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Lorenz:
    I tu pojawia mi się w głowie pytanie: jak do diabła w dawnych czasach ludzie funkcjonowali? Ci biedniejsi z muzyką mieli kontakt pewnie z raz na rok. Co to za życie? Czym oddychali? Co nie zmienia faktu, że powstawały wtedy wielkie działa. Bardzo lubię na przykład muzykę średniowiecza :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm jakoś sobie musieli radzić. Byli trubadurzy i truwerzy.
    Zawsze mogli sobie skombinować jaką fujarkę albo bębenek. ^^
    Ale w sumie jak się zastanowić to kiedyś muzyka wiązała się z luksusem. Teraz jest na szczęście ogólnie dostępna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie trafiłeś Rotku, cały czas jestem mega naładowana wczorajszą energią z koncertu Myslo. To bajeczne uczucie gdy bas nadaje rytm Twemu sercu, gdy gitarzysta uśmiecha się do Ciebie ze sceny, gdy wokół Ciebie jest mnóstwo ludzi, którzy czują to samo.. Nie ma nic fantastyczniejszego. To się nazywa MAGIA!

    OdpowiedzUsuń
  11. To teraz Patko nie pozwól tej energii uciec, miej ją zawsze na oku ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...